Jak nie prowadzić bloga - studium przypadku... Tego bloga


Jest wiele rzeczy, którymi się param.
Wiele “profesji”, których się imam.
I jest wielu ludzi którymi nie jestem.
I z tych wszystkich ludzi, którymi nie jestem, a robię to co oni robią, to chyba najbardziej nie jestem blogopisarzem.


Ale zanim przejdziemy do sedna to zapraszam na nikomu niepotrzebny wstęp:


Tydzień temu miałem przyjemność prowadzić warsztaty muzyczne Puls Rytmu na Slot Art Festival 2017. Było super. Mega emocje i masa pozytywnej energii (dawałem czadu i mimo, że psychiczne baterie naładowałem, to okupiłem to zmęczeniem fizycznym). Ale SLOTowi chciałbym poświęcić osobny wpis.


Po co więc ten wstęp z festiwalem? Bo myśląc o nim właśnie zdałem sobie sprawę, że jestem beznadziejnym przypadkiem człowieka renesansu.
A wpadłem na to leżąc na hamaku.
Na bardzo wygodnym hamaku.
I wstałem żeby napisać o tym post. Doceń to.


Krótka lista rzeczy, z których powinienem pewnie wybrać maksymalnie trzy:


  • jestem chórzystą - będąc jednocześnie członkiem zarządu chóru i specjalistą ds. literackich tamże
  • aktualnie pracuję obecnie również nad  filmem promocyjnym (też dla chóru)
  • tworzę Puls Rytmu
  • próbuję rozpocząć kolejną inicjatywę muzyczną
  • gram na gitarze w zespole (a raczej grałem, bo aktualnie znajduje się on w stanie zawieszenia)
  • piszę tego bloga


No i ten ostatni punkt... Mam tego bloga, a na nim 12 nieopublikowanych wpisów.
Dlaczego?
No właśnie dlatego, że. imam się tych wszystkich zajęć i chcę pochłonąć jak najwięcej umiejętności, w jak najkrótszym czasie. Wyjątkowo parszywa cecha w XXI wieku.


Wracającdo tematu. Jak nie prowadzić bloga. Odpowiedź jest prosta. Tak jak ja:


  1. Nie pisz regularnie - ja nie potrafię. Piszę tylko wtedy kiedy przyjdzie mi coś do głowy. Kiedy coś mnie uderzy, zdenerwuje lub zachwyci.
  2. Nie kończ rozpoczętych postów - tak jak wspominałem mam 12 nieopublikowanych wpisów. Jest to poniekąd związane z poprzednim punktem. Bo piszę tylko wtedy, gdy coś się stanie. Bezpośrednio po fakcie (tak jak teraz). Później nie chce mi się wracać do rozgrzebanych tematów (no chyba, że uderzy mnie to samo po raz drugi).
  3. Zajmuj się wszystkim - ta lista wyżej nie była po to, żeby się dowartościować "O jak dużo rzeczy robię", tylko żeby przestrzec przed wielozadaniowością. Opcje są dwie, albo będziesz zaniedbywać niektóre z nich, albo będziesz nieustannie zmęczony. Ja wybrałem obie opcje.
  4. Pisz o rzeczach, które często wykraczają poza tematykę bloga - tutaj może się wydawać, że raczej nie mam tego problemu. Ale niech no tylko skończę posty z drugiego punktu...
  5. Miej mózg wizjonera - patrzę na coś i widzę pomysł. Jestem osobą bardzo kreatywną, a często niestety jest tak, że osoby kreatywne są mniej zorganizowane i mniej angażują się w proces wytwarzania niż w proces wymyślania. Idealnym rozwiązaniem dla mnie byłoby więc dyktować ten tekst komuś innemu.
  6. Skacz między tematami - cały ten wpis jest dobrym przykładem
  7. Pisz posta długo - zastanawiaj się, analizuj. Potem odłóż go na później i nie wracaj do niego nigdy więcej (z tego punktu staram się zrezygnować w tym poście, może uda mi się coś poprawić).
  8. Pisz od czasu do czasu o rzeczach, o których nie masz pojęcia...
  9. ... albo o takich, o których pisać nie masz ochoty.


Może przyjdzie mi coś jeszcze do głowy. Wtedy nie omieszkam tego dodać.
Tymczasem trzymajcie się ciepło (bo lato nie rozpieszcza).


I jak to zwykła się żegnać Ukrainka w Żabce pod moim blokiem: "Mylego"


PS. Wymyśliłem, że dobrym pomysłem jest korzystanie z opcji planowanego wysyłania posta. Jak będę miał godzinę, o której ten post zostanie zamieszczony to wtedy muszę się zmieścić w tym czasie.
Cwane, czyż nie?


PPS. Mój odwieczny dobry duch Kamila, sprawdzając posta zasugerowała żeby dać jakąś konkluzję, morał, skruchę, bo artykuł nie ma wartości. Tak więc…


10 . Pisz wpisy bez podsumowania i puenty.

Dobrej nocy

0 komentarze: